Obok stacji benzynowej był
McDonald, więc postanowili pójść z dziobakiem
PePe do McDonalda i zjeść sobie śniadanko.
- Chodźcie szybko nie ma kolejki - powiedziała Marta.
Okazało się że dziobak Pepe musiał iść na misję, ale nie sam, musiał
iść ze swoją grupką przyjaciół.
- 我們有一個任務 - powiedział Pepe
- Cooooooooo?? co on powiedział? - spytała Lena.
- Przepraszam za mój język, mamy misję przeciw Heinzem Dundersztycem.
Wymyślił machinę, która niszczy przyjaźń - powiedział dziobak.
- Okej - powiedział Marcin.
- No to ruszamy - powiedział
zdziwiony tata .
Po dotarciu na miejsce usłyszeli.
- Nigdy mnie nie powstrzymacie - powiedział Heinz Dundersztyc.
- Właśnie, że powstrzymamy - krzyknęli wszyscy oprócz zwariowanego naukowca.
Naukowiec odpalił maszynę,
jednak wiedzieli, że to jest ich największy wróg i że muszą go powstrzymać.
- Nie uciekniesz nam - powiedział Tomek.
Naukowiec, nie wiadomo czemu,
zeskoczył z dachu swojego mieszkania na ulicę. Odpalił spadochron i uciekł.
Wszyscy zaczęli się kłócić, ale kłótnię
przerwał im Nikodem.
- Ej, przestańcie się kłócić, nie widzicie, że ta maszyna was psuje -
ryknął Nikodem.
Wszyscy przestali się kłócić,
ale w pewnym momencie dziobak dostał
olśnienia. Zauważył na drugim końcu budynku wielką, papierową reklamę. Porwał
ją i zeskoczył z budynku, robiąc z niej spadochron. Marcin w ostatniej chwili
zobaczył łapki znikającego zwierzaka, chwycił rękę Tomka i wskazał w kierunku
Pepe, po czym krzyknął
- Zniknie nam Pepe.
Mama Tomka wzięła się pod boki:
- To jest agent – zwierz, co może mu się stać?
- To że jest dziobakiem - odpowiedziała Lena.
W pewnym momencie rodzina spojrzała na tatę, który szedł w kierunku schodów.
- Co zamierzasz, tato? - spytała Marta.
- Otóż- bąknął lekko zdenerwowany tata Tomka - sama wasza mama
powiedziała, że to jest agent zwierz i nic mu się nie stanie.
Powiedziawszy to, zniknął. Jedynie
było słychać jego głośne tupanie butami. Nikodem zakrył sobie twarz za rękami:
- No to teraz do wyjścia, idę za tatą - pisnął zrezygnowany.
Już miał iść w stronę schodów, gdy nagle Adaś chwycił go swoimi małymi
paluszkami. Z jego ust wydobyło się jego pierwsze słowo: „Ne” po czym pokręcił
główką i jeszcze raz wydał rozkaz: „Ne”.
Nikodem spojrzał z żalem na swojego młodszego braciszka.
- Tak Adasiu. - powiedział
piskliwym głosem - Nie damy rady, jak chcesz, możesz iść ze mną.
Adaś pokręcił głową i ryknął:
„Tu tu!” W oczach Nikodema pojawiły się łzy żalu. Nagle usłyszał coś
przypominającego silnik. Odwrócił się i zauważył zwariowanego naukowca w helikopterze
ze związanym Agentem P. Cała rodzina odwróciła się w stronę helikoptera.
- Myśleliście, że tak łatwo się poddam. - syknął złowieszczo. - Nawet
dziobak jest mądrzejszy od was.
Przeleciał tuż nad Adasiem. Mały chłopiec nie zobaczył podstępu i
wyciągną rękę do helikoptera. Naukowiec mocno go chwycił i wciągnął do środka.
Chłopczyk zaczął histerycznie płakać, mama złapała się za głowę i zaczęła
panikować.
- Szybko! Ratujmy Adasia.
Każdy zerwał się z miejsca i pędził do
helikoptera, który powoli odlatywał z dachu. Jako pierwszy helikopter dogonił
Tomek. W ostatniej chwili schwycił płozy helikoptera i wciągnął się na nie. Z
ledwością utrzymał równowagą, ponieważ helikopter cały czas się chwiał. Chwycił
się prawego okna i zauważył Adasia związanego liną. Obok niego zobaczył Pepe,
który był tak samo urządzony jak on. Cicho wskoczył do środka. Tomek miał już
odwiązywać małego Adasia, gdy nagle usłyszał kroki. Były szybkie i głośne.
Naukowiec zaczął namiętnie szeptać coś pod nosem. Od razu wleciał na dach
jakiegoś budynku. Zakręt był tak ostry, że było słychać nawet pisk, który
wydały wirniki helikoptera.
- Mało brakowało, aby nas usłyszał - Tomek szepnął, rozwiązując
Adasia.
Chłopiec mocno przytulił się
do Tomka. Szalony naukowiec wyszedł z helikoptera i mruczał coś o naprawie. Po
czym zszedł schodami niżej. Nagle w oknie ukazał się Oscar, a za nim
zdruzgotana Lena, Tomkowi opadła szczęka, gdy zobaczył przyjaciół.
- Jak wy się tu znaleźliście? Przecież widziałem was jak odlatywałem na
helikopterze. - zapytał Tomek.
Oskar się zaśmiał, ale Lena nie
miała do śmiechu, ponieważ wyglądała jak po traumie.
- A co się stało Lenie? - zapytał Tomek.
- Mam chorobę lokomocyjną - jęknęła Lena. - a tym helikopterem tak
trzęsło, że mi się niedobrze robiło.
- A piski i trzaski? - dopytywał się Tomek.
-To ja prawie odleciałam - odpowiedziała Lena.
Oskar zachichotał.
- Wyglądała jak koc na wietrze - zachichotał jeszcze raz Oskar.
- Wcale, że nie - ryknęła lekko wkurzona Lena - to nie było zabawne.
Zobaczyli, że szalony naukowiec
idzie w ich stronę. Nie mogli pozwolić
na to, że ich zobaczył. Wskoczyli więc do helikoptera. Oskar uruchomił silniki
i helikopter odleciał bez naukowca.
- Co jest, przecież to jest mój
helikopter - krzyknął naukowiec.
- Już nie twój - ryknął Oskar i odleciał.
Nagle powietrzna maszyaą
zaczęła wariować.
- Co jest maszyną - panikował Tomek. - co robimy???
Wtedy z helikoptera wypadł
mały Adaś.