czwartek, 4 marca 2021

Rozdział XIV (Angelika Rybakowska)

    Obok stacji benzynowej był McDonald, więc postanowili pójść z dziobakiem  PePe do McDonalda i zjeść sobie śniadanko.

- Chodźcie szybko nie ma kolejki - powiedziała Marta.

Okazało się że dziobak Pepe musiał iść na misję, ale nie sam, musiał iść ze swoją grupką przyjaciół.

- 我們有一個任務 - powiedział Pepe

- Cooooooooo?? co on powiedział? - spytała Lena.

- Przepraszam za mój język, mamy misję przeciw Heinzem Dundersztycem. Wymyślił machinę, która niszczy przyjaźń - powiedział dziobak.

- Okej - powiedział Marcin.

- No to ruszamy - powiedział  zdziwiony  tata .

Po dotarciu na miejsce usłyszeli.

- Nigdy mnie nie powstrzymacie - powiedział Heinz Dundersztyc.

- Właśnie, że powstrzymamy - krzyknęli wszyscy  oprócz zwariowanego  naukowca.

    Naukowiec odpalił maszynę, jednak wiedzieli, że to jest ich największy wróg i że muszą go powstrzymać.

- Nie uciekniesz nam - powiedział Tomek.

  Naukowiec, nie wiadomo czemu, zeskoczył z dachu swojego mieszkania na ulicę. Odpalił spadochron i uciekł. Wszyscy zaczęli się kłócić, ale kłótnię  przerwał im  Nikodem.

- Ej, przestańcie się kłócić, nie widzicie, że ta maszyna was psuje - ryknął Nikodem.

   Wszyscy przestali się kłócić, ale w pewnym momencie  dziobak dostał olśnienia. Zauważył na drugim końcu budynku wielką, papierową reklamę. Porwał ją i zeskoczył z budynku,  robiąc z  niej spadochron. Marcin w ostatniej chwili zobaczył łapki znikającego zwierzaka, chwycił rękę Tomka i wskazał w kierunku Pepe, po czym krzyknął

 - Zniknie nam Pepe.

Mama Tomka wzięła się pod boki:

- To jest agent – zwierz, co może mu się stać?

- To że jest dziobakiem - odpowiedziała  Lena.

W pewnym momencie rodzina spojrzała na tatę, który szedł   w kierunku schodów.

- Co zamierzasz, tato? - spytała Marta.

- Otóż- bąknął lekko zdenerwowany tata Tomka - sama wasza mama powiedziała, że to jest agent zwierz i nic mu się nie stanie.

    Powiedziawszy to, zniknął. Jedynie było słychać jego głośne tupanie butami. Nikodem zakrył sobie twarz za rękami:

- No to teraz do wyjścia, idę za tatą - pisnął zrezygnowany.

Już miał iść w stronę schodów, gdy nagle Adaś chwycił go swoimi małymi paluszkami. Z jego ust wydobyło się jego pierwsze słowo: „Ne” po czym pokręcił główką i jeszcze raz wydał rozkaz: „Ne”.

Nikodem spojrzał z żalem na swojego młodszego braciszka.

- Tak Adasiu.  - powiedział piskliwym głosem - Nie damy rady, jak chcesz, możesz iść ze mną.

   Adaś pokręcił głową i ryknął: „Tu tu!” W oczach Nikodema pojawiły się łzy żalu. Nagle usłyszał coś przypominającego silnik. Odwrócił się i zauważył zwariowanego naukowca w helikopterze ze związanym Agentem P. Cała rodzina odwróciła się w stronę helikoptera.

- Myśleliście, że tak łatwo się poddam. - syknął złowieszczo. - Nawet dziobak jest mądrzejszy od was.

    Przeleciał tuż nad  Adasiem. Mały chłopiec nie zobaczył podstępu i wyciągną rękę do helikoptera. Naukowiec mocno go chwycił i wciągnął do środka. Chłopczyk zaczął histerycznie płakać, mama złapała się za głowę i zaczęła panikować.

- Szybko! Ratujmy Adasia.

     Każdy zerwał się z miejsca i pędził do helikoptera, który powoli odlatywał z dachu. Jako pierwszy helikopter dogonił Tomek. W ostatniej chwili schwycił płozy helikoptera i wciągnął się na nie. Z ledwością utrzymał równowagą, ponieważ helikopter cały czas się chwiał. Chwycił się prawego okna i zauważył Adasia związanego liną. Obok niego zobaczył Pepe, który był tak samo urządzony jak on. Cicho wskoczył do środka. Tomek miał już odwiązywać małego Adasia, gdy nagle usłyszał kroki. Były szybkie i głośne. Naukowiec zaczął namiętnie szeptać coś pod nosem. Od razu wleciał na dach jakiegoś budynku. Zakręt był tak ostry, że było słychać nawet pisk, który wydały wirniki helikoptera.

- Mało brakowało, aby nas usłyszał - Tomek szepnął, rozwiązując Adasia.

    Chłopiec mocno przytulił się do Tomka. Szalony naukowiec wyszedł z helikoptera i mruczał coś o naprawie. Po czym zszedł schodami niżej. Nagle w oknie ukazał się Oscar, a za nim zdruzgotana Lena, Tomkowi opadła szczęka, gdy zobaczył przyjaciół.

- Jak wy się tu znaleźliście? Przecież widziałem was jak odlatywałem na helikopterze.   - zapytał Tomek.

Oskar się zaśmiał,  ale Lena nie miała do śmiechu, ponieważ wyglądała jak po traumie.

- A co się stało Lenie? - zapytał Tomek.

- Mam chorobę lokomocyjną - jęknęła Lena. - a tym helikopterem tak trzęsło, że  mi się niedobrze robiło.

- A piski i trzaski? - dopytywał się Tomek.

-To ja prawie odleciałam - odpowiedziała Lena.

Oskar zachichotał.

- Wyglądała jak koc na wietrze - zachichotał jeszcze raz Oskar.

- Wcale, że nie - ryknęła lekko wkurzona Lena - to nie było zabawne.

   Zobaczyli, że szalony naukowiec idzie w ich stronę.  Nie mogli pozwolić na to, że ich zobaczył. Wskoczyli więc do helikoptera. Oskar uruchomił silniki i helikopter odleciał bez naukowca.

- Co  jest, przecież to jest mój helikopter - krzyknął naukowiec.

- Już nie twój - ryknął Oskar i odleciał.

   Nagle powietrzna maszyaą zaczęła wariować.

- Co jest maszyną - panikował Tomek. - co robimy???

   Wtedy z helikoptera wypadł mały Adaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz