piątek, 4 grudnia 2020

Rozdział VII (Lena Figiel)

       Steve podprowadził ich do dziwnej, białej dziury. Marta wprost zaciskała małe ząbki, licząc na to, że tym razem to jednak będą góry. Nikodem, który widział, że dziewczynka powoli zaczęła wstrzymywać powietrze, zatrzymał się i klęknął przy niej.

- Nie rób tak!- krzyknął, po czym złapał małą twarzyczkę i uszczypnął lekko Martę w nosek.

-  Auć!- pisnęła - Nie rób! - tupnęła nogą i pokręciła głową.

     W jej oczach było widać ból i strach przed bratem. Wtedy Nikodem, który zbyt nie lubił małych dzieci, zmarszczył brew i podszedł do oburzonej dziewczynki.

- Wiesz – westchnął - Jesteś okropnie nieusłuchana i niecierpliwa! - wtedy bez zamachu złapał ją za małą rączkę.

     Kiedy się jednak obrócił, rodziny nie było. Nawet tego  „Steve-a” gdzieś wciągnęło. Począł rozglądać się po okolicy, lecz oprócz jego, Marty i kwadratów nie było nikogo. Nagle usłyszał głos. Dobiegał on z miejsca, w którym stał dziwny, biały krąg. Nikodem w pierwszej chwili nie dosłyszał, co mogły te odgłosy znaczyć, ale już po drugim odgadł, że to MARTA.

      Jak najszybciej dobiegł do zjawiska. Każdy odgłos dochodził właśnie ze środka. Było więc tylko jedno rozwiązanie, trzeba było wejść do ŚRODKA. Chłopak początkowo nie wiedział, co ma zrobić, w końcu jednak mruknął sobie w duszy – pójdę - i postawił się na baczność, wziął głęboki oddech i dodał - dla rodziny!

      Już miał wystartować, gdy nagle z białego kręgu wysunął się palec, później dłoń aż w końcu cała ręka wyszła.

- Aj! Aj! Potwór!! - wrzeszczał Nikodem.

    Wtedy ujrzał buty tego „potwora”. Były one podobne do obuwia Leny. I w tym momencie wyszła cała postać. Był to nikt inny jak Lena. Roześmiana dziewczynka stała, wpatrując się swoimi załzawionymi oczami w zarumienioną twarz brata.

- Gdybyś zobaczył swoją minę! - śmiała się.

- Po twoim trupie – jęknął, zakrywając się kapturem - Poza tym, co tam robiłaś i gdzie Marta?

- Ach... – westchnęła -  ty nigdy nie nadążasz! A Marta jest już dawno na miejscu.

       Nikodem przez chwilę stracił umysł. Jakim miejscu?- zadawał sobie to pytanie, dopóty Lena mu nie wytłumaczyła.

- Wiesz co to Google lub internet? - spytała.

Nikodem przytaknął.

- To oto magiczne pole prowadzi do CAŁEJ sieci! – oznajmiła, wskazując na nie - Steve już dawno przeniósł się na inny serwer Minecrafta, zaprowadził nas tu.

    Wtedy chłopak zrobił oczy jak spodki od, po czym delikatnym ruchem podreptał do pola. Nikodem wsadził rękę do tej „sieci” aż w końcu cały zatopił się w tej bieli. Nikodem jak z basenu wydostał się z białego pola i dostał się NAPRAWDĘ  na pulpit. Ekran miał wszystko co może wymarzyć sobie prawdziwy człowiek uzależniony od takich rzeczy. Na końcu ekranu zauważył resztę rodziny, lecz kogoś mu jednak brakowało... Podbiegł do Tomka i zapytał gorączkowo:

- Tomek! - złapał go za barki - Gdzie mama? A tata!?

I tak go szarpał, póki nie usłyszał głosu Marty.

- Hej!- krzyczała, wspinając się po jakiś plikach – Tu coś jest napisane....Chyba...G....O..O..G... Google! Tu jest Google!

     Wszyscy zaczęli wspinać się po pulpicie. Mała Marta dotknęła Google, po czym otworzyło się małe okienko. Wtedy inni wylądowali na dnie okienka, a Marcin, który trzymał małego Adamka, zauważył małą kartkę na podłodze. Zaczął ją czytać na głos:

„ Drogie Dzieci. Szukajcie nas! Będziemy na końcu...

Podpisano Mama i Tata”

Wtedy Lena zrozumiała.

- Musimy wyjść z komputera - rzekła.

 

 

1 komentarz: