piątek, 18 grudnia 2020

Rozdział IX (Irena Pniewska)

 - Madha tafealun ya 'atfal hna? - zapytał pracownik parku rozrywki. - 'ayn waldik?

Nastała cisza...

- E-english please - wyjąkał Tomek, który nie rozumiał arabskiego.

- Oke. Are you lost? Where are your parents? (Zgubiliście się? Gdzie są wasi rodzice?) -poprawił się pracownik, mówiąc to ostro.

- Nasi rodzice poszli do kawiarenki - wymyśliła Lena.

- Lena… - Tomek chciał coś powiedzieć, ale pracownik sobie poszedł.

- Zdajesz sobie sprawię, że powiedziałaś to po polsku? - zapytał Tomek i 9-letnie rodzeństwo.

- Ale i tak sobie poszedł, prawda?

- Po prostu przenieśmy się gdzieś indziej – powiedziała reszta rodzeństwa.

Gdy wybierali sobie nowe miejsce...

- Chcę do Paryża! - powiedziała Lena.

- Chcę do Rosji! - powiedział Marcin.

- Chcę do domu... - marudził Nikodem.

Gdy tak się zastanawiali, przybiegł do nich dzieciak wyglądający na 10-latka.

- Jesteście z Polski?!

-Ta...

- Czego chcesz? -powiedzieli równo Tomek i Nikodem.

- Porwali mnie, pomocy! Wy umiecie hakować, więc na pewno mi pomożecie.

- Buty - zauważył Adam.

Wszyscy spojrzeli na buty nieznajomego. Miał złote sandały.

- Oszust!

- Ej!

     Rodzeństwo nie wiedziało, gdzie się podziać. Jedynie, gdzie chciało, to do rodziców. Chcieli podobno do Dubaju na kilka dni, ale tęsknili za rodzicami. Wyszli więc z komputera. Rodzice już na nich czekali, ale chwila… SĄ MNIEJSI!!!

wtorek, 15 grudnia 2020

Rozdział VIII (Tymon Buczkowski)

    Marta zastanowiła się przez chwilę i powiedziała:  

-Zatrzymajmy się tu  jeszcze na trochę. Możemy zwiedzić cały świat.  

Tomek przyznał jej rację. 

- Wybierzmy się do Dubaju - powiedział - marzyłem o noclegu w najwyższym budynku na świecie.  

- Podobno w Dubaju jest też największy kryty park rozrywki - powiedziała Lena.  

- I największy stok narciarski pod dachem - dodał Nikodem. 

- Super!- krzyknęła Marta.  

- Czy wszyscy są?- zapytał Tomek, bo jako najstarszy czuł się teraz odpowiedzialny za rodzeństwo.  

Lena zmartwiła się:

-A co z rodzicami? 

Marta wpadła na pomysł:

- Wyślijmy do nich maila.  

Tomek zalogował się do poczty mailowej,  wpisał adres mamy i napisał:  

,,Kochani Rodzice! 

Nie martwcie się o nas. Jesteśmy bezpieczni. Wybieramy się na kilka dni do Dubaju. Odezwiemy się niedługo.  

Bardzo Was kochamy!!! 

Tomek  

Lena  

Marcin 

Nikodem 

Marta 

Adaś  

PS.  

Adaś jest najedzony i smacznie śpi. “ 

 

- Ale jak dotrzemy do tego Dubaju? - zapytał Nikodem. 

- To proste- powiedziała Lena- wejdźmy na mapę google i wpiszmy miejsce docelowe. 

- Gotowe - powiedział Tomek – trzymajcie się!!! 

Po krótkiej chwili stali już przed budynkiem Burdż Chalifa w Dubaju. Przez dłuższą chwilę nikt się nie ruszał i nikt nie odzywał się. 

 - Ma podobno 828 metrów - powiedział Tomek. 

- Łaaaaaaaa, łaaaaaaa - Adaś obudził się z płaczem. 

- Chyba zwiedzanie musi zaczekać. Musimy nakarmić Adasia - ocknęła się Lena. 

- Ja też jestem głodna- powiedziała Marta. 

- Ja też - odezwał się Nikodem. 

- Zjadłbym pizzę - powiedział Marcin. 

- Zamówimy pizzę przez internet. 

- Świetny pomysł, podaj adres hotelu. 

Po jakimś czasie dotarła pizza i dzieci najadły się. 

- Chodźmy do parku rozrywki  - powiedział Tomek. 

- Musimy pojechać autobusem – powiedziała, rozglądając się Lena – tam jest jakiś przystanek. Sprawdźmy w internecie  jak tam dojechać. 

Już po 15 minutach cała szóstka bawiła się w parku rozrywki. 

piątek, 4 grudnia 2020

Rozdział VII (Lena Figiel)

       Steve podprowadził ich do dziwnej, białej dziury. Marta wprost zaciskała małe ząbki, licząc na to, że tym razem to jednak będą góry. Nikodem, który widział, że dziewczynka powoli zaczęła wstrzymywać powietrze, zatrzymał się i klęknął przy niej.

- Nie rób tak!- krzyknął, po czym złapał małą twarzyczkę i uszczypnął lekko Martę w nosek.

-  Auć!- pisnęła - Nie rób! - tupnęła nogą i pokręciła głową.

     W jej oczach było widać ból i strach przed bratem. Wtedy Nikodem, który zbyt nie lubił małych dzieci, zmarszczył brew i podszedł do oburzonej dziewczynki.

- Wiesz – westchnął - Jesteś okropnie nieusłuchana i niecierpliwa! - wtedy bez zamachu złapał ją za małą rączkę.

     Kiedy się jednak obrócił, rodziny nie było. Nawet tego  „Steve-a” gdzieś wciągnęło. Począł rozglądać się po okolicy, lecz oprócz jego, Marty i kwadratów nie było nikogo. Nagle usłyszał głos. Dobiegał on z miejsca, w którym stał dziwny, biały krąg. Nikodem w pierwszej chwili nie dosłyszał, co mogły te odgłosy znaczyć, ale już po drugim odgadł, że to MARTA.

      Jak najszybciej dobiegł do zjawiska. Każdy odgłos dochodził właśnie ze środka. Było więc tylko jedno rozwiązanie, trzeba było wejść do ŚRODKA. Chłopak początkowo nie wiedział, co ma zrobić, w końcu jednak mruknął sobie w duszy – pójdę - i postawił się na baczność, wziął głęboki oddech i dodał - dla rodziny!

      Już miał wystartować, gdy nagle z białego kręgu wysunął się palec, później dłoń aż w końcu cała ręka wyszła.

- Aj! Aj! Potwór!! - wrzeszczał Nikodem.

    Wtedy ujrzał buty tego „potwora”. Były one podobne do obuwia Leny. I w tym momencie wyszła cała postać. Był to nikt inny jak Lena. Roześmiana dziewczynka stała, wpatrując się swoimi załzawionymi oczami w zarumienioną twarz brata.

- Gdybyś zobaczył swoją minę! - śmiała się.

- Po twoim trupie – jęknął, zakrywając się kapturem - Poza tym, co tam robiłaś i gdzie Marta?

- Ach... – westchnęła -  ty nigdy nie nadążasz! A Marta jest już dawno na miejscu.

       Nikodem przez chwilę stracił umysł. Jakim miejscu?- zadawał sobie to pytanie, dopóty Lena mu nie wytłumaczyła.

- Wiesz co to Google lub internet? - spytała.

Nikodem przytaknął.

- To oto magiczne pole prowadzi do CAŁEJ sieci! – oznajmiła, wskazując na nie - Steve już dawno przeniósł się na inny serwer Minecrafta, zaprowadził nas tu.

    Wtedy chłopak zrobił oczy jak spodki od, po czym delikatnym ruchem podreptał do pola. Nikodem wsadził rękę do tej „sieci” aż w końcu cały zatopił się w tej bieli. Nikodem jak z basenu wydostał się z białego pola i dostał się NAPRAWDĘ  na pulpit. Ekran miał wszystko co może wymarzyć sobie prawdziwy człowiek uzależniony od takich rzeczy. Na końcu ekranu zauważył resztę rodziny, lecz kogoś mu jednak brakowało... Podbiegł do Tomka i zapytał gorączkowo:

- Tomek! - złapał go za barki - Gdzie mama? A tata!?

I tak go szarpał, póki nie usłyszał głosu Marty.

- Hej!- krzyczała, wspinając się po jakiś plikach – Tu coś jest napisane....Chyba...G....O..O..G... Google! Tu jest Google!

     Wszyscy zaczęli wspinać się po pulpicie. Mała Marta dotknęła Google, po czym otworzyło się małe okienko. Wtedy inni wylądowali na dnie okienka, a Marcin, który trzymał małego Adamka, zauważył małą kartkę na podłodze. Zaczął ją czytać na głos:

„ Drogie Dzieci. Szukajcie nas! Będziemy na końcu...

Podpisano Mama i Tata”

Wtedy Lena zrozumiała.

- Musimy wyjść z komputera - rzekła.

 

 

środa, 2 grudnia 2020

Rozdział VI (Jakub Buda)

     Gdy wrócili na statek, zauważyli, że piraci są już blisko. Spuścili więc żagle, żeby uciec. I to im się udało. Tydzień później zauważyli, że wszystko jest pikselowe.

- Co jest?! - zapytał tata.

- Nie wiem. Wszytko jest takie… kwadratowe - odpowiedział Tomek.

- Przypomina mi to Minecraft. To taka gra - dodała Lena.

- Patrzcie, jest ląd!!!- krzyknęła mama.

- Popłyńmy tam – zaproponował tata.

Kiedy tam dopłynęli, zauważyli, że jest tam dziwne stworzenie przypominające szkielet z łukiem.

- O nie!!! To szkielet!!! Będzie do nas strzelał!!! - krzyknęła Lena.

Na szczęście  rodzinie udało się uciec. Nagle w oddali pojawiła się jakaś postać.

-  Lena, co to jest?- spytała mama Leny, bo ona najwięcej wiedziała o Minecraft.

- To Steve. Stworek Minekraftowy - odpowiedziała Lena.

- A on jest dobry? – dopytywała się mama.

- To zależy...

- Chodźmy do niego - zaproponował tata.

Gdy podeszli do Steve, on się wystraszył i zapytał.

- Kim jesteście i co wy tutaj robicie?

- Przypłynęliśmy tutaj, bo gonią nas piraci – odpowiada tata.

- Wy jesteście dobrzy? - zapytał Steve.

- A czy ty jesteś DOBRY!!! Bo my tak - krzyknęli wszyscy razem.

- Ja też - odpowiedział Steve - chodźmy razem w tamtą stronę. Chcę wam coś pokazać.

- Ok - znów razem odpowiedzieli.

Szli tak do momentu, gdy doszli na biom klifowy (czyli teren  klifowy).

- Czy to są góry?- zapytała Marta

- Nie - odpowiedział Steve - To są kaniony.

- Ale ładny widok. A co to tam w oddali? - zapytała Marta.

- Chodźmy i sprawdźmy – powiedział Steve.