Minął tydzień odkąd rozstali się ze smoczycą, ale z Leną nie było najlepiej. Niby ją odzyskali całą i zdrową, ale jednak codziennie była coraz bardziej słaba i straciła apetyt.
- Co jest z Leną? - zapytał
Tomek.
- Nie wiadomo -
odpowiedziała mama.
Tata wszedł do kabiny i spojrzał na Lenę.
Potem podszedł do żony i poprosił, żeby
na chwilę poszła z nim do innej kabiny. W międzyczasie Tomek chciał zobaczyć,
co się dzieje za oknem, ponieważ ciągle słyszał dziwne dźwięki. Podszedł do
okna w statku i nagle uświadomił sobie, że wiszą tysiąc metrów na ziemią!
Trochę przerażony i spanikowany wyleciał jak huragan na pokład. A ta cała
reakcja stąd, że nie lubił przebywać na wysokościach. Przez to co zobaczył, omal znowu nie zemdlał.
Statek był unoszony przez małych i dużych sowich żołnierzyków. Na czele małej
sowiej armii była piękna sowa śnieżna o srebrzystych piórach z czarnymi
plamkami. Pięć sekund później Tomek oficjalnie zemdlał. Obudził się dopiero
godzinę później, okrążony przez sówki. Po chwili do rodziny Chmielewskich
podeszła sowa śnieżna.
- Gonili was i wasza mała
została zainfekowana przez złotą śpiączkę - powiedziała sowa.
- Co!? - zapytał tata
zdezorientowanym głosem - Ci piraci nas wciąż gonili?
- Na to wygląda - odpowiedziała
sowa - A ten wasz "Tomek" zawsze taki spanikowany?
- Zdarza mu się -
odpowiedziała mama.
- Chodźcie - zarządziła
sówka.
Bezszelestnie wzbiła się
w powietrze i poleciała w kierunku pokoju zasłoniętym bluszczem. Zatrzymała się
i odsłoniła pokój. W środku była Lena śpiąca w łóżku.
- Daliśmy jej lekarstwo,
po kilku tygodniach powinna dojść do siebie. Za tydzień powinna odzyskać
kolory, a za trzy dni powinna odzyskać apetyt - powiedziała sowa.
- Czy możemy zostać tu
przez ten czas? - zapytał tata.
- Niestety nie, to miejsce
jest niedostępne i nawet nie powinno być dostępne dla ludzi - odpowiedziała krótko
sowa.
Dwójka żołnierzyków
podleciała i obsypała Chmielewskich magicznym proszkiem. Rodzina wylądowała z powrotem
na statku. Trzy dni minęły, a Lena odzyskała apetyt. To nie był sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz