Był już wieczór, kiedy Chmielewscy wsiedli do limuzyny (jechali limuzyną, ponieważ nie zmieściliby się w normalnym aucie, a kierowca busa czegoś się przestraszył i odjechał, zapominając o rodzinie, którą wcześniej wiózł) i pojechali dalej. Dwie minuty później stało się coś niezwykłego – zza pagórka obok jezdni wybiegło stado bazyliszków i zaczęło atakować samochód!
-
Aaaaa! – zaczęła krzyczeć Lena.
-
Spokojnie! –zawołał tata, próbując uspokoić nie tylko Lenę, ale i siebie.
Jednocześnie cucił Martę, która
zemdlała.
-
Łeeeeee! – rozległ się płacz Adasia, który nie wiedział, co się dzieje.
-
No to teraz wiemy, czego przestraszył się kierowca busa - powiedziała mama,
zerkając nerwowo na bazyliszka, który właśnie wgniótł drzwi uderzeniem swojego ogona.
-
Tatusiu, czy my zginiemy? – spytała Lena, kiedy samochód zaliczył dachowanie.
-
Oczywiście, że nie – odparł tata, naprawdę starając się wierzyć w to co mówi.
-
Łeeeeeeeeeeee łeeeeeeeeeee!!! – teraz płacz Adasia był nie do zniesienia.
-
Ratunkuuu! Pomocyy! Czy ktoś mnie słyszy?!
-
Raaaaaatuuuuunkuuuuuu! –L ena krzyczała razem ze swoją mamą.
Wtem usłyszeli oraz zobaczyli jak jakieś
szpony chwytają jednego z bazyliszków i odrzucają go bardzo daleko. Kiedy
właściciel pazurów wylądował, zobaczyli, że to smoczyca złotej gwiazdy. Była
złota, w niektórych miejscach oraz na rogach miała błękitne obwódki
pięcioramiennych gwiazd, trzy ogony, a jej błękitne szpikulce na szyi oraz na
każdym z ogonów mieniły się. Smok miał piękne, złote skrzydła z błękitnymi
błonkami i złotymi szpikulcami w zgięciach skrzydeł oraz na końcu środkowego
ogona. Miała również piękne pazury, a na środku każdego pazura złotą gwiazdę z
błękitną obwódką, dokoła których można było dostrzec złote kropeczki, które
dalej stawały się srebrne. Reszta każdego pazura była czarna. Smoczyca znów
wzbiła się w powietrze, a po chwili samochód unosił się wysoko nad
bazyliszkami. Rodzina Chmielewskich była jednak nadal przerażona.
-
Co się dzieje?– spytała mama.
-
Nie wiem – odparła Lena.
-
Ja mogę wam powiedzieć – usłyszeli głos 10-letniej dziewczyny.
-
Kim jesteś?- spytała Lena.
-
Trudno powiedzieć – odparła dziewczyna.
-
W takim razie powiedz nam chociaż jak masz na imię.
-
Amelia.
-
Ładne imię, mogę cię zobaczyć?
-
Pewnie.
Amelia zeszła na dach auta, a stamtąd na
drzwi samochodu i przytrzymała się pięknymi pazurami (takimi samymi jak u
smoczycy). Amelia miała rogi i skrzydła takie same jak smoczyca, takie same
złote gwiazdy z błękitnymi obwódkami na tułowiu oraz podobny ogon tyle, że ogon
Amelii miał na środku czarny i błękitny pasek.
-
Łaaał – wyrwało się Lenie, która nigdy nie potrafiła utrzymać języka za zębami.
-
Hi hi.
-
Dlaczego się śmiejesz?
-
Ponieważ lubię komplementy. Dolatujemy na archipelag magicznych wysp. Możecie
mi zaufać – odparła szczerze Amelia, która prawie nigdy nie kłamała.
-
Fajnie, ty nam też możesz zaufać – odparła Lena również szczerze.
- Ale mam nadzieję, że jesteście dobrymi
ludźmi, ponieważ wyspa wpuszcza tylko takich.
-Pewnie,
że jesteśmy dobrymi ludźmi!
Amelia uśmiechnęła się szerzej i wtedy
wszyscy poczuli dziwny wstrząs. Rodzina Chmielewskich dopiero teraz zobaczyła
długi archipelag dużych wysp.
-
Co to było? – spytał Tomek.
-
Właśnie przelecieliśmy przez czar ochronny wysp, stąd ten wstrząs - odparła
Amelia, po czym dodała -Teraz możecie je zobaczyć.
-
Ale one piękne! - wykrzyknęła Marta.
-Tak…
czy one są magiczne? - Tomek zadał kolejne pytanie.
-
Oczywiście! Jesteście głodni?
-Bardzo! Rosną tam jabłka?
-
I pomarańcze? -Marta uwielbiała
pomarańcze.
-
Nie rosną tam jabłka ani pomarańcze, ponieważ na magicznych wyspach rosną tylko
magiczne owoce, ale prawdopodobnie któreś z nich wam posmakują.
-
Szkoda, ale w sumie to chętnie spróbuję magicznych owoców – Tomek wydawał się
trochę zawiedziony.
-
Mam pytanie: Czy twój smok ma jakąś specjalną moc?
-Tak,
ona zieje złotymi gwiazdami. Ja też to potrafię.
-
Fajnie.
W tym czasie smoczyca już wylądowała,
więc wszyscy zeszli na ląd. Rodzina Chmielewskich nie mogła uwierzyć własnym
oczom. Stali na prawdziwej, magicznej wyspie! Rzeczywiście była ona piękna - przy
plaży, na której stali, rosło mnóstwo drzew. Jedne drzewa miały kolorowe
liście, inne były czarne jak smoła lub świecące, a niektóre nawet rosły do góry
nogami! Obok nich wygrzewał się smok piasku. Miał on piaskowy kolor łusek, jego
skrzydła wyglądały, jakby sypał się z nich piasek, a zęby, pazury i kolce w
zgięciach skrzydeł były beżowe. Słońce świeciło idealnie mocno, a kilka chmurek
leniwie płynęło po niebie.
Później każdy się najadł, a Adaś
zapadł w krótką drzemkę. Wszyscy byli szczęśliwi. Tylko Marta na początku była
smutna, ponieważ nie dotarli w góry, ale rozweseliła się, gdy Amelia
powiedziała jej, że na magicznej wyspie też są góry, więc nie wszystko
stracone.
To i kto by się spodziewał takiego obrotu sprawy? Ciekawe, co się wydarzy na tej wyspie...
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuń