środa, 4 listopada 2020

Rozdział II (Amelia Rębacz)

     Był już wieczór, kiedy Chmielewscy wsiedli do limuzyny (jechali limuzyną, ponieważ nie zmieściliby się w normalnym aucie, a kierowca busa czegoś się przestraszył i odjechał, zapominając o rodzinie, którą wcześniej wiózł) i pojechali dalej. Dwie minuty później stało się coś niezwykłego – zza pagórka obok jezdni wybiegło stado bazyliszków i zaczęło atakować samochód!

- Aaaaa! – zaczęła krzyczeć Lena.

- Spokojnie! –zawołał tata, próbując uspokoić nie tylko Lenę, ale i siebie. Jednocześnie  cucił Martę, która zemdlała.

- Łeeeeee! – rozległ się płacz Adasia, który nie wiedział, co się dzieje.

- No to teraz wiemy, czego przestraszył się kierowca busa - powiedziała mama, zerkając nerwowo na bazyliszka, który właśnie wgniótł drzwi uderzeniem  swojego ogona.

- Tatusiu, czy my zginiemy? – spytała Lena, kiedy samochód zaliczył dachowanie.

- Oczywiście, że nie – odparł tata, naprawdę starając się wierzyć w to co mówi.

- Łeeeeeeeeeeee łeeeeeeeeeee!!! – teraz płacz Adasia był nie do zniesienia.

- Ratunkuuu! Pomocyy! Czy ktoś mnie słyszy?!

- Raaaaaatuuuuunkuuuuuu! –L ena krzyczała razem ze swoją mamą.

          Wtem usłyszeli oraz zobaczyli jak jakieś szpony chwytają jednego z bazyliszków i odrzucają go bardzo daleko. Kiedy właściciel pazurów wylądował, zobaczyli, że to smoczyca złotej gwiazdy. Była złota, w niektórych miejscach oraz na rogach miała błękitne obwódki pięcioramiennych gwiazd, trzy ogony, a jej błękitne szpikulce na szyi oraz na każdym z ogonów mieniły się. Smok miał piękne, złote skrzydła z błękitnymi błonkami i złotymi szpikulcami w zgięciach skrzydeł oraz na końcu środkowego ogona. Miała również piękne pazury, a na środku każdego pazura złotą gwiazdę z błękitną obwódką, dokoła których można było dostrzec złote kropeczki, które dalej stawały się srebrne. Reszta każdego pazura była czarna. Smoczyca znów wzbiła się w powietrze, a po chwili samochód unosił się wysoko nad bazyliszkami. Rodzina Chmielewskich była jednak nadal przerażona.

- Co się dzieje?– spytała mama.

- Nie wiem – odparła Lena.

- Ja mogę wam powiedzieć – usłyszeli głos 10-letniej dziewczyny.

- Kim jesteś?- spytała Lena.

- Trudno powiedzieć – odparła dziewczyna.

- W takim razie powiedz nam chociaż jak masz na imię.

- Amelia.

- Ładne imię, mogę cię zobaczyć?

- Pewnie.

     Amelia zeszła na dach auta, a stamtąd na drzwi samochodu i przytrzymała się pięknymi pazurami (takimi samymi jak u smoczycy). Amelia miała rogi i skrzydła takie same jak smoczyca, takie same złote gwiazdy z błękitnymi obwódkami na tułowiu oraz podobny ogon tyle, że ogon Amelii miał na środku czarny i błękitny pasek.

- Łaaał – wyrwało się Lenie, która nigdy nie potrafiła utrzymać języka za zębami.

- Hi hi.

- Dlaczego się śmiejesz?

- Ponieważ lubię komplementy. Dolatujemy na archipelag magicznych wysp. Możecie mi zaufać – odparła szczerze Amelia, która prawie nigdy nie kłamała.

- Fajnie, ty nam też możesz zaufać – odparła Lena również szczerze.

-  Ale mam nadzieję, że jesteście dobrymi ludźmi, ponieważ wyspa wpuszcza tylko takich.

-Pewnie, że jesteśmy dobrymi ludźmi!

    Amelia uśmiechnęła się szerzej i wtedy wszyscy poczuli dziwny wstrząs. Rodzina Chmielewskich dopiero teraz zobaczyła długi archipelag dużych wysp.

- Co to było? – spytał Tomek.

- Właśnie przelecieliśmy przez czar ochronny wysp, stąd ten wstrząs - odparła Amelia, po czym dodała -Teraz możecie je zobaczyć.

- Ale one piękne! - wykrzyknęła Marta.

-Tak… czy one są magiczne? - Tomek zadał kolejne pytanie.

- Oczywiście! Jesteście głodni?

 -Bardzo! Rosną tam jabłka?

- I pomarańcze?  -Marta uwielbiała pomarańcze.

- Nie rosną tam jabłka ani pomarańcze, ponieważ na magicznych wyspach rosną tylko magiczne owoce, ale prawdopodobnie któreś z nich wam posmakują.

- Szkoda, ale w sumie to chętnie spróbuję magicznych owoców – Tomek wydawał się trochę zawiedziony.

- Mam pytanie: Czy twój smok ma jakąś specjalną moc?

-Tak, ona zieje złotymi gwiazdami. Ja też to potrafię.

- Fajnie.

          W tym czasie smoczyca już wylądowała, więc wszyscy zeszli na ląd. Rodzina Chmielewskich nie mogła uwierzyć własnym oczom. Stali na prawdziwej, magicznej wyspie! Rzeczywiście była ona piękna - przy plaży, na której stali, rosło mnóstwo drzew. Jedne drzewa miały kolorowe liście, inne były czarne jak smoła lub świecące, a niektóre nawet rosły do góry nogami! Obok nich wygrzewał się smok piasku. Miał on piaskowy kolor łusek, jego skrzydła wyglądały, jakby sypał się z nich piasek, a zęby, pazury i kolce w zgięciach skrzydeł były beżowe. Słońce świeciło idealnie mocno, a kilka chmurek leniwie płynęło po niebie.

          Później każdy się najadł, a Adaś zapadł w krótką drzemkę. Wszyscy byli szczęśliwi. Tylko Marta na początku była smutna, ponieważ nie dotarli w góry, ale rozweseliła się, gdy Amelia powiedziała jej, że na magicznej wyspie też są góry, więc nie wszystko stracone.

2 komentarze:

  1. To i kto by się spodziewał takiego obrotu sprawy? Ciekawe, co się wydarzy na tej wyspie...

    OdpowiedzUsuń